Kilka dni temu minął rok odkąd zakończyła się moja 9-dniowa podróż po Portugalii. Zwiedziłem, a właściwie zwiedziliśmy, wiele pięknych miejsc. Zakochałem się w tym kraju, szczególnie w Porto. Tymczasem, zanim będę chwalić i się chwalić, popełniliśmy kilka faux pas – nie zrobiliśmy kilku rzeczy, które należało zrobić.

Nie zjedliśmy dorsza Bacalhau
Danie to jest ponoć bardzo popularne w Portugalii i przyrządzane na różne sposoby. Nikt z nas nie pokusił się na tą przekąskę. Nie wyglądała dobrze i nie pachniała. Sorry.

Nie wypiliśmy Garrafeira Alfaia
Jest to odmiana nalewki popularna w Portugalii i dostępna na ulicach za kilka euro. Nawet znaleźliśmy jeden kiosk, gdzie można było to kupić, ale nikt nie chciał ze mną się napić.
Drugi kiosk znaleźliśmy na początku dnia, o 9, i zaś, wszyscy stwierdzili, że to za wcześnie.
Nie słuchaliśmy fado
Nie było nam po drodze zatrzymać się w jakiejś małej knajpce. Po całym dniu zwiedzania jedyne, o czym marzyliśmy to rzucić się do łóżka. Myślę, że spokojne wieczorki przy fado to coś na drugą, albo trzecią podróż do tego miejsca (a taka na pewno nastąpi!).
Nie przejechaliśmy się windą Santa Justa

Gdy byliśmy tam wieczorem była nieczynna, gdy poszliśmy następnego dnia kolejka miała sto kilometrów. Ale udało nam się dotrzeć na szczyt windy drugą stroną.
Nie zobaczyliśmy zachodu słońca w Lizbonie, ale nadrobiliśmy to w Porto



Nie zdążyliśmy do Panteonu Narodowego w Lizbonie
Nie zawsze wszystko, co zaplanowane wychodzi. Nie mieliśmy aż tak napakowanego dnia, a mimo to nie zdążyliśmy do Panteonu, bo zamykają go o 18:00. Jadąc z Belem mieliśmy do wyboru albo Panteon, albo Muzeum Azulejos. Wybraliśmy Azulejos.

Nie zobaczyliśmy księgarni Lello w Porto, bo kolejka była za długa
Kolejne miejsce, które jest tak popularne, że aż za bardzo. Kolejna to tej uroczej księgarni sięgała kilkunastu metrów, a aby się tam dostać stracilibyśmy pewnie z godzinę lub dwie.
Nie weszliśmy na szczyt Wieży Kleryków w Porto, bo jesteśmy leniwi
Połączenie podróży Lizbony z Porto sprawiło, że w Porto mieliśmy już naprawdę mało sił. Ofiarą padła Wieża Kleryków.


Nie znaleźliśmy willi Quinta da Regaleira w Sintrze
Magiczna i trochę horrorowa willa w Sintrze gdzieś tam jest, ale nie udało nam się do niej dostać. Mieliśmy bilety na komunikację miejską i jeździliśmy tam i z powrotem, ale ostatecznie udało nam się zwiedzić tylko centrum miasta i to, co najważniejsze – Pałac Pena.



Nie wykąpałem się w oceanie
Ja pływać nie umiem.